Wczoraj spotkałam Agnieszkę z jej ukochanym :... Kiedyś nazywałam ją swoją przyjacółką,...dziś dzięki niej nie używam nawet tego słowa- zostało one wymazane z mego słownika; już nie potrafię ufać ludziom tak jak kiedyś...
Właśnie oglądam oferty- mam wybrać obóz. Jakoś nie mam ochoty nigdzie jechać :(..., na nic nie mam już ochoty...
I znowu jakieś zmiany :/, a ja (domyślam się, że właśnie przez to) straciłam moją wtorkową notkę. Zła jestem :[- tyle nad nią siedziałam :/
Smutno mi, tak cholernie mi smutno...;( Dlaczego nic nigdy mi nie wychodzi?? Eh....taka zła jestem- na świat, na los, na siebie :[ Tłamszę to w sobie, boję się ufać... Wydaje mi się, że walcze sama z sobą...
Od poniedziałku rekolekcje ufff...., chociaż ja to tak naprawdę nie mam co narzekać bo zrobiłam sobie wolne już od wtorku [z powodu choroby :(], a i tak się nie wyleczyłam, ale trudno- bywa...hehe
Pomyślałam dziś --> kolejny raz o zmianie szkoły, ale nie wiem czy to ma sens wkońcu już za rok matura...
Hmmm znowu dziwne humory miewam, aż sama siebie chwilami nie poznaję :(
Myślę... Ostatnim razem gdy byłam chora i w domku zostałam (tak jak dziś), leżałam w cieplutkim łóżeczku, za oknem płaczące niebo, w tle muzyka, a ja myślałam o Nim... Nie mogłam zapomnieć... Teraz jest inaczej- pamiętam, ale nie rozpamiętuję! Mam go gdzieś głęboko w sercu, pozostał jedynie sentyment..., tylko czasami wracają wspomnienia- jak teraz...